erytrozyna i syntetyczny popcorn

‚Płynie w twych żyłach erytrozyna.
Mocniejsza bywa, niż heroina.
Ugryź się w język i odkręć głowę.
Podetnij sobie żyły wiśniowe.
I co, bolało?
Finał, jak finał.
Nie moja wina.
Nie twoja wina.’

Damski głos śpiewał do elektrycznej gitary, prostackiego keyboardu i perkusji elektronicznej. Ochrypły alt dochodził z głośnika auta, sunącego po asfaltowej wstążce, porzuconej przypadkiem na jakimś rozległym zadupiu. Opony tarły rytmicznie o bitum. Karoseria starego Volvo lekko skrzypiała. Nie było na to rady. Amortyzatory samochodu były naprawdę zużyte. Za kierownicą rzęcha siedziała kobieta i podśpiewywała pod nosem. To była jej ulubiona piosenka. To była ich piosenka. Zanim zadzwonił i powiedział jej, że tak naprawdę nie widzi powodu, żeby wiązać się na resztę życia z wielorybem. No chyba, że jest się aktywnym działaczem Green Peace.  „Kocham moją pracę. Zbyt dużo od siebie wymagam. To prędzej, czy później zabiłoby w nas wszystko, co żywe i prawdziwe. Sama wiesz, jak trudno jest to nieść, nie potykając się o cudze stopy. „

Powiedział z wielkim namaszczeniem, ale bez ładu i składu. Postanowiła, przynajmniej publicznie nie przejmować się zbytnio jego oświadczeniem. Prywatnie miała ochotę go zabić. Zabić, zgwałcić, poćwiartować, obciąć mu jaja i zjeść.  Zjeść całego. Z fiutem i uszami. Cierpienie i łzy byłyby w tym przypadku zbyt dosłowne. Zapłakana kobieta z nadwagą to straszny widok. Jak bawełniane figi na gumce na rozbieranej randce. Lepiej zapchać w sobie dziurę po bólu ciastkiem marchewkowym z masłem orzechowym, popić cierpkim tonikiem, a potem gdy nikt nie widzi wykręcić usta w spazmie. Gorzki smak w ustach może być spowodowany nie tylko zawodem miłosnym. Być może gniją ci migdałki lub zapadasz na mocznicę?

‚Miłość jest kulawym Pinto.’ Pomyślała wpatrując się w centralny punkt na horyzoncie, kiedyś nazywanym punktem zbiegu. Było to w czasach, gdy jeszcze zbiegali się gdzieniegdzie ci i owi. W czasach, gdy zbiegi okoliczności szkicowały pamięciowy portret przyszłości. W czasach, gdy kochanego ciała nigdy nie było za dużo. Dziś był to nieistotny, bezimienny punkt na krawędzi nieba i ziemi. ‚Jeśli dojadę tam, stanę się malutka i zniknę. Chyba, nie ma lepszej diety!’ Nie mogła powstrzymać śmiechu. Jej pokaźny brzuch zaśmiał się z lekkim opóźnieniem. Ona łzawiła, on falował. Wyglądali pociesznie. Jak boja na wzburzonym morzu. Chichrali się przez chwilę w kanonie, aż jej przysadka mózgowa wydzieliła wystarczającą ilość endorfin, by znów poczuła się w miarę dobrze we własnym ciele. Teraz w radiu leciała zupełnie inna piosenka i kobieta zanuciła. ‚Kabanosy w mojej głowie. Na, na, na, na, na.’ Mijała właśnie pastwisko ze stadem szarych, grubych krów. Leżały, jak krowy. Patrzyły przed siebie tępo. Krowy mają piękne oczy i rzęsy. I tak wielką pustkę w bydlęcych oczach, aż strach. Krowy przeżuwały kolejny raz ten sam kęs trawy. Wyglądały, jak  głazy narzutowe, żujące wieczną gumę do żucia z chlorofilem.

‚Bydlaki.Krowiaste. Grube, głupie.’ Kobieta porozmawiała z krowami i pojechała dalej.

‚Kiedy na ziemi nie będzie już zwierząt, ludzi przestanie gryźć sumienie. Łańcuch pokarmowy  rozleci się na wychudzone ogniwa.  Nie będzie już puszystych szczeniaczków i różowych świnek. Nie będzie kociaków. To będzie koniec. Prawdziwa wolność. Będziemy ważyli niewiele. Tyle, ile pył na wietrze albo Anja Rubik. Za to, będzie znacznie więcej zaginięć. Od dawna wiadomo w Sieci,  że grubego  nie łatwo porwać.’ Jechała po prostej i myślała w zawikłany sposób.’Zwierzęta muszą zginąć, ale najpierw trzeba wykończyć półprodukty. Węglowodany, tłuszcze i cukry złożone.  Jak to zrobić? Jak skutecznie rozpieprzyć w drobny pył to draństwo? Spalić? A woda? Ta cholerna woda, której tyle zatrzymuję? Ukatrupić wodę nie będzie łatwo. Owoce. Orzechy. Kakao.’ Na myśl o śmierci czekolady rozszerzyły się jej źrenice, gruczoły łojowe, przycupnięte wokół wątłych cebulek włosowych zaczęły wydzielać duże ilości łoju, tłuste dłonie zacisnęły się na kierownicy,  a  jej szczęka o podwójnym podwójnym podbródku opadła. To, co działo się w aucie wyglądało na narodziny pierwszej w historii  gastropsychopatki.

Tu urwał mi się film o Erytrozynie. Za to, wczoraj widziałam kosmiczny.

Aby uratować świat, a przy okazji własny zad należy: a. być cierpliwym. Dwadzieścia trzy lata samotności w aluminiowej puszce dryfującej w przestrzeni kosmicznej i kilka zmarszczek jeszcze nikogo nie zabiły. b. mieć dzieci lub rodzinę. Miłość jest dobra, nawet gdy krótka. Miłość to wiecznie otwarta furtka. c. należy posiadać piękną zakurzoną bibliotekę w formie czarnej dziury. Jeśli spełniasz przynajmniej dwa z wymienionych warunków, gdy dorośniesz zostaniesz pilotem lub zegarmistrzem. Jeśli wybrałeś tylko ‚c’, twoje serce należy wyłącznie do tatusia.

 A, i jeszcze zrozumiałam, że czas nie istnieje. Istnieje wyłącznie grawitacja. Siła, która wpycha nas w kontekst, nawet jeśli posiadamy skrzydła. Czyli że wszystkie dotychczasowe urodziny się nie liczą. Prawie nie tknęłam tortu.

Niezawodny, choć czternastolutowy quiz na mózgopółdupie.

Dziś jest światowy dzień zakochanych. Zakochany, to ten, który nie wie już właściwie nic, ale pewien jest wszystkiego.  Ostatnio, wpadła mi w ucho przypadkowa piosenka filozoficzna. Prawdopodobnie o miłości. ‚Jutro też będzie jutro. Będzie jutro, dokładnie tak, jak dziś.’ Nucił namiętny głos męski, brzdękała gitara softbluesowa, a pary nagrzanych wczasowiczów tuliły się do siebie. Po trzy, po cztery samotnosoby. Lub solo. W miękkim półmroku nastrojowego lokalu. Jak w wacie lub puchu. Na sofach i fotelach. Tu i ówdzie. Erotycznie. Raz po raz.

Też chciałbyś się trochę do siebie potulić, a przy okazji rozwiać dręczące Cię od lat niejasności, tkwiące w Twoim, skomplikowanym systemie dupomyślenia? Pozbyć się wreszcie kolących czarnodziur z gęstego lasu Twojego,  niegolonego od dawna intelektu?

Poświęć dziś sobie trzydzieści sekund i sprawdź, którym mózgopółdupiem posługujesz się najczęściej. Gotów? Start.

1. Co widzisz na obrazku, gdy odwracasz wzrok?

a. zawsze to samo

b. wnętrze stacji orbitalnej po zderzeniu z meteorytem, wielkości jaja dinozaura.

2. W którą stronę wiruje naga tancereczka i do kogo mruga?

a. w bok

b w drugi bok

3. Ile wierzchołków posiada trójkąt?

a. sześć

b. to zależy od tego, czy mamy do czynienia z trójkątem aab, aba, czy też bba. Osobiście, gustujesz w trójkącie bab.

4. O co zapytasz przypadkowego przechodnia na opustoszałej ulicy wyludnionego miasta?

a. czego?

b. co?

Czy test wydał Ci się trudny? To świetnie! A teraz, zastanów się i przelicz. Jeśli uzyskałeś ponad pięć odpowiedzi b, oznacza to z całą pewnością, że posługujesz się lewym mózgopółdupiem. Jesteś typem żartobliwego intuicjonanisty i urodziłeś się pod znakiem  zatwardziałego kawalera.

Jeśli jednak, pośród Twoich odpowiedzi przeważały te na a, świadczy to o tym, że najchętniej posługujesz się  prawym mózgopółdupiem.  Brawo! Jesteś wygadanym logikolubieżnikiem i nigdy nie obchodzisz urodzin.  Za to, na własne imieniny z przyjemnością wychylisz kieliszeczek Prosecco do lustra. Miej jednakże na względzie stałą zależność. Lewe mózgopółdupie jest w zasadzie prawym. Tak, tak. Tyle, że naprzeciwko.

Happy?